Cmentarz Farny w Grodnie – tam w jednej z opuszczonych i zaniedbanych cmentarnych alei odnajdujemy grób Izydora Rzodkiewicza… Na tablicy wkomponowanej w granitowy surowy pomnik widzimy zdjęcie zmarłego w mundurze policyjnym – niestety częściowo zniszczone i nieczytelne. Poniżej tragiczny finał młodego, zaledwie 27-letniego życia spisany na granitowej płycie…
Ś.P.
IZYDOR RZODKIEWICZ
POSTERUNKOWY POLICJI PAŃSTW.
ZGINĄŁ ŚMIERCIĄ CHWALEBNĄ
W OBRONIE WSPÓŁOBYWATELI
WE WSI ZARUBICZE, GMINY INDURSKIEJ
DNIA 3 MARCA 1933 R. MAJĄC LAT 27
CZEŚĆ OFIERZE OBOWIĄZKU.
KOLEDZY ORAZ SPOŁECZEŃSTWO INDURY I OKOLIC.
Poznajemy funkcjonariusza przedwojennej Policji Państwowej, który „zginął śmiercią chwalebną w obronie współobywateli we wsi Zarubicze”. Pomnik wystawiają „koledzy oraz społeczeństwo Indury i okolic”.
Co się wydarzyło 3 III 1933 roku i jaka tragiczna historia związana była z tym dniem i miejscem? Jaką tragedię zapisano na tej nagrobnej płycie?
Zarubicze – wieś i folwark położone o 8 km. od Indury, przynależne do parafii odelskiej. Wchodziły w skład dóbr Bojary należących w tamtym czasie do rodu hrabiów Krasińskich – w 1927 roku 150 hektarów z tych dóbr obieła reforma rolna. We wsi szkoła powszechna
i stacja pocztowa. W okresie przedwojennym zarówno Indura, jak i okoliczne wsie – w tym Zarubicze, odgrywały dosyć istotną rolę w strukturach Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi (KPZB). Już pod koniec lat dwudziestych utworzono tu silny „rejkom”, który skomunizował skutecznie kilka okolicznych wiosek. Miejscowa biedota pochodzenia białoruskiego oraz mieszkający tam Żydzi sympatyzowali z bolszewikami,
a do odrodzonego państwa polskiego czuli wielką niechęć, traktując ludność pochodzenia polskiego jako najeźdźców. Wśród nich był Kazimierz Rogaczewski – Żyd…
Komendantem posterunku Policji w Indurze był wówczas przodownik Jan Branicki,
a jednym z kilku posterunkowych Izydor Rzodkiewicz, wówczas 27-letni młodzieniec. Praca policyjna zarówno współcześnie, jak i dziesiątki lat temu opierała się na podobnych zasadach – każde doniesienie należy sprawdzić. Tak też uczyniono…
Piątek 3 III 1933 roku, godziny poranne – do wsi Zarubicze, odległej o 8 km od Indury, udaje się przodownik Branicki, a wraz z nim posterunkowy Rzodkiewicz. Była to zapewne jedna z wielu rutynowych akcji związanych z tropieniem poszukiwanych komunistów. Można przypuszczać, że policjanci udając się do Zarubicz zakładali, że i tak Rogaczewskiego tam nie znajdą. Jednak policyjna praca wymagała sprawdzenia każdego tropu…
Gdy weszli do domu, w którym miał się ukrywać poszukiwany, spotyka ich tragiczna
w skutkach niespodzianka. Rogaczewski nie wydaje się być zaskoczony niespodziewaną wizytą – policjantów wita ostrzałem z rewolweru…
Przodownik Branicki zostaje ranny w głowę, a od niechybnej śmierci ratuje go policyjna czapka, którą miał na głowie, a dokładnie metalowy otok daszka, od którego odbija się kula, tracąc swój śmiertelny impet. Posterunkowy Rzodkiewicz otrzymuje dosyć poważny postrzał w klatkę piersiową. Rogaczewski oczywiście zbiegł, pozostawiając na miejscu dwóch rannych policjantów. Branicki pomimo odniesionych ran w jakiś cudowny sposób
o własnych siłach powraca do Indury, gdzie zarządza pościg i ściąga pomoc dla rannego podwładnego. W tym czasie ciężko rannym Rzodkiewiczem zajęła się miejscowa nauczycielka, która udziela mu pierwszej pomocy. Dla pełności obrazu można dodać,
że ową nauczycielką była panna Szczęsnowicz. Na zdjęciu poniżej widzimy Szkołę Powszechną w Zarubiczach i nauczycielkę, która próbowała ratować życie posterunkowego. Zdjęcie zostało wykonane w 1933 roku, być może z powodu opisywanych wydarzeń.
Ciężko rannego Izydora Rzodkiewicza przewieziono do szpitala w Grodnie,
a za Kazimierzem Rogaczewskim zarządzono pościg.
Finał tych wydarzeń zostaje zapisany na granitowej płycie cmentarnej – posterunkowy Izydor Rzodkiewicz umiera tego samego dnia. Z treści wykutych w kamieniu słów można założyć, że nasz bohater poświęcił swoje życie służbie, w której nie było miejsca, ani czasu na założenie rodziny. Być może kiedyś uda nam się ustalić więcej informacji o jego życiu…